FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj
Forum U Ripley Strona Główna
->
Opowieści i obrazy
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Forum dla wszystkich
----------------
Różne różności
Zanim coś napiszesz...
Zabawy klawiaturkowo-myszkowe
Opowieści i obrazy
Konkursy
Aktualności
All about us
Sondy, ankiety
Słynne i nie tylko
----------------
Film
Muzyka
Z nosem w książkach
Gry komputerowe
Archiwum
----------------
Forum testowe
Forum n.e.
Showbiz
Zamknięte tematy
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Ripley
Wysłany: Pon 18:11, 29 Sty 2007
Temat postu:
Hesper napisał:
nie, to celowa inwersja śródzdaniowa -_-
Aha ;] Kumam.
Roxanka;))
Wysłany: Nie 18:00, 28 Sty 2007
Temat postu:
O. A mi sie podoba
. Powinnaś koniecznie to dokończyć :]].
Hesper
Wysłany: Nie 23:22, 21 Sty 2007
Temat postu:
nie, to celowa inwersja śródzdaniowa -_-
Ripley
Wysłany: Nie 16:59, 21 Sty 2007
Temat postu:
Fajne
. Ja coś napiszę... niedługo -.-
P.S. Nie powinno być "Próbka mojej twórczości wartej uwagi"?...
Hesper
Wysłany: Nie 0:45, 21 Sty 2007
Temat postu: Próbka mojej uwagi godnej twórczości -_-
Ok, niedoczekując się na opowiadanie Ripley, postanowiłam wkleić coś swojego. Co prawda, nigdy nie udało mi się skończyć tej malutkiej opowieści, ale powiedzmy, że planuję to kiedyś zrobić. Traktujcie to jako "odcinek pierwszy" -_- Ok, czytajcie i wyrażajcie swoje ochy i achy<słodki żartowniś>
+++
Był koniec stycznia. Pani Maria stała przy oknie otulona szalem i z uporem maniaka wpatrywała się w wymarłą ulicę miasta. Śnieg pokrywał stojące na chodniku drewniane budki handlarzy, wirował w żółtym świetle lamp, wciskał się w szpary okien, osiadał na płotach i dachach. Niebo było ciemnogranatowe, szczelnie zasnute ciężkimi chmurami. Choć do godziny policyjnej pozostało jeszcze sporo czasu, to tylko co jakiś czas ulicą przemykała pojedyncza postać w zimowym płaszczu, bądź owinięta szczelnie kraciastą chustą. To, mimo wszystko, nie zwiastowało spokojnego wieczoru.
Ciemny róg ulicy rozjarzył się nagle jasnym światłem reflektorów samochodowych. Tak jak spodziewała się pani Maria, wkrótce po śniegu tuż pod jej oknem sunął oliwkowy samochód gestapo. Jak polujący wilk czaił się wśród starych kamienic, by dopaść i pożreć bezbronnego przechodnia. Choć pani Maria wiedziała, że niebezpiecznym jest stanie przy rozchylonych zasłonach okna, to nie ruszyła się z miejsca. Śledziła wzrokiem imponujące, lśniące auto z zupełnie pozbawioną wyrazu twarzą. W tej chwili wszystko było jej obojętne.
Samochód odjechał. Wilk tym razem musiał obejść się smakiem. Na ulicy ponownie zapadł półmrok. Pani Maria zdjęła swój szal – postanowiła się położyć. Samotność powoli zaczęła ją przytłaczać. Chciała już tylko jak najprędzej zasnąć, by nie rozpamiętywać wciąż tamtych chwil. Palące wyrzuty sumienia sprawiały, że coraz bardziej nienawidziła samej siebie. Dlaczego nic nie zrobiła, by zapobiec uprowadzeniu Jasia? Przecież mogła pójść zamiast niego. Im chyba jest obojętne, kogo zabijają... I dlaczego w ogóle kiedykolwiek pozwoliła Jasiowi brać udział w tej całej dywersji? Oni traktowali to jak zabawę, igrali ze śmiercią... Ale ona nic nie zrobiła. Po co mu to było? Przecież nic nie zdziałali, nie wypędzili okupantów z Polski, nie wygrali wojny, nie uratowali nikogo... A teraz? Jasio nie żyje przez jej głupią ignorancję, przez ślepą wiarę w to, że są wyższe wartości, za które warto walczyć... Idiotka.
Pani Maria znów się rozpłakała. Dziwiła się, że jeszcze w ogóle ma czym płakać. Ostatni tydzień był najgorszym w jej życiu. Nawet śmierć męża nie sprawiła jej tyle bólu. Wtedy nie czuła przynajmniej tych okropnych wyrzutów sumienia... Biedny Jasio.
Pani Maria szarpnęła za zasłonę. Gdy miała sięgać po drugą, jej oko zatrzymało się na małej, kulejącej postaci przemykającej przez podwórze. Poznała go. To był Zośka, najlepszy przyjaciel Jasia. Znali się od zawsze, przed wojną uczęszczali do tego samego liceum, teraz razem bawili się w tę całą dywersję... Ale on przeżył, Jaś nie miał takiego szczęścia.
Po dwóch minutach rozległo się ciche pukanie do drzwi. Pani Maria przetarła oczy rękawem bluzki i podeszła, by otworzyć Zośce.
- Mogę? - rzekł swym ciepłym głosem chłopiec i wkroczył do mieszkania. Był wysoki i dobrze zbudowany, jasne włosy miał rozczochrane i pokryte płatkami śniegu. Spojrzał na panią Marię z jakimś nieodgadnionym wyrazem twarzy – Mam dla pani ważną wiadomość.
- Słucham – odrzekła kobieta siląc się na nutę zainteresowania w głosie.
Zośka wziął panią Marię za ręce i uśmiechnął się.
- Obiliśmy Janka. Jest teraz u mnie, na Kościuszki.
Pani Maria lekko zachwiała się na nogach. Sens tych słów uderzył ją tak, jakby nagle wpadła wprost na betonową ścianę. Z trudem łapiąc powietrze, spytała:
- To znaczy, że Jaś żyje?
Chciała jeszcze raz usłyszeć to od Zośki, jakby obawiając się, że tylko się przesłyszała. Zośka kiwnął głową.
- Jest u mnie na Kościuszki – powtórzył.
Pani Maria usiadła na fotelu. Radość narastała w niej za każdym razem, gdy po raz kolejny przypominała sobie słowa Zośki. Gdyby mogła, krzyknęła by na cały głos ze szczęścia, ale bała się, że ten wspaniały czar lada moment pryśnie i znów zostanie sama...
- Idźmy tam – powiedziała nagle. Odważyła się na lekki uśmiech w stronę chłopca, lecz Zośka opuścił wzrok.
- Tylko, że... - zaczął cicho – Musi się pani przygotować... Chodzi o to, że Jaś...
Pani Maria wstała. Podeszła do Zośki i uniosła delikatnie jego głowę. Oczy chłopca były pełne łez.
- Idziemy – powtórzyła.
+++
Koniec. Narazie.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
gGreen v1.3 // Theme created by
Sopel
&
Programosy
Regulamin